różnice i podobieństwa - czyli o tym, co ważne w budowaniu relacji
- monicastojecka
- Sep 21, 2023
- 2 min read
Updated: Sep 22, 2023
Rozmowy przy winie, cz.3 | Wiesław Łukaszewski, Monika Stojecka

WL: Płacimy za przymus wyróżniania się i odróżniania się. Bez przerwy dokonujemy porównań, aby sprawdzić, kto lepszy, a kto gorszy. Tą koncentracją na różnicach przesiąknięta jest też psychologia. Żadne czasopismo naukowe nie opublikuje wyników badań, w których nie stwierdzono różnic istotnych. Tymczasem są to ważne wyniki, bo mówią o tym, pod jakim względem jesteśmy podobni do siebie.
Nie nauczyliśmy się skupiać uwagi na podobieństwach do innych ludzi, nauczyliśmy się podobieństwa lekceważyć. Jakiś czas temu napisałem popularną książkę na ten temat „Pięknie się różnić, mądrze być podobnym” (Sopot 2019, Smak Słowa) pokazującą jak ważne rzeczy tracimy z tego powodu.
Okazuje się bowiem, że dostrzegane podobieństwo do innego człowieka zwiększa sympatię do niego i podnosi empatię. Wzmaga zaufanie i powoduje większą gotowość do niesienia pomocy. Osłabia wzajemne uprzedzenia i hamuje gotowość do agresji, pogardy i mowy nienawiści. To wszystko dobrze udokumentowane fakty. Nie jest to mało.
Można powiedzieć, że dostrzeganie podobieństwa do innych ludzi osłabia koncentrację na Ja, ogranicza to, co kiedyś nazwaliśmy złośliwie powszechnym Jaizmem.
Mamy tu jedną z możliwych odpowiedzi na Twoje pytanie, jak budować wartościowe relacje między ludźmi. Ale można dodać i drugą odpowiedź. W naszej kulturze przyjęło się budować wszelkie relacje w oparciu o lubienie się. Albo się lubimy i wtedy trzymamy się razem, albo się nie lubimy i nie chcemy mieć z sobą nic wspólnego. To, co teraz napiszę wielu może wydać się herezją: mamy nadmiar lubienia się i przywiązujemy do niego zbyt wielką wagę. Jednocześnie mamy poważny deficyt szacunku. Potrafimy lubić lub nie lubić, ale niezbyt potrafimy cenić innych – także tych, których niekoniecznie lubimy.
MS: Te sympatie i antypatie nie zawsze mają konkretne powody. Często spotykamy się z brakiem uzasadnienia dlaczego kogoś nie lubimy. Spectrum może być dosyć szerokie, od ekstremalnych różnic czy poglądów, nieuświadomionego lęku przed innością bądź konkurencją, aż po neurony lustrzane. Jak pisał Jung " to co irytuje nas w innych, może nas zaprowadzić do zrozumienia samego siebie".
Oceniamy również przez pryzmat atrakcyjności fizycznej. Według przeprowadzonych badań ładni ludzie mają łatwiej. Na starcie przypisuje im się więcej cech pozytywnych, choć w niektórych przypadkach bycie ładnym czy pięknym, może stać się wyzwaniem. Przychodzi mi na myśl chociażby stereotyp blondynki, poddający w wątpliwość potencjał intelektualny.
Z perspektywy psychologii ewolucyjnej, atrakcyjność fizyczna kobiet była istotnym czynnikiem w poszukiwaniu partnera, a co za tym szło, posiadaniem potomstwa - czyli sukces reprodukcyjny. Dziś potrzeba atrakcyjności dotyczy również mężczyzn. Trend skupienia na wyglądzie stał się wręcz obsesyjny. Z drugiej strony paradoksalnie namawia się do akceptacji ciała, nawet jeżeli wiąże się to z zagrożeniem zdrowia, jak przypadku zaburzeń odżywiania. Zastanawiam się, gdzie straciliśmy balans, czy ta koncentracja na fizyczności nie jest forma ucieczki od problemów psychologicznych?
cdn.
Comments